poniedziałek

Tren VII

Nieszczesne ochędóstwo, żałosne ubiory 
Mojej namilszej cory, 
Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie? 
Żalu mi przydajecie. 
Już ona członeczków swych wami nie odzieje, 
Nie masz, nie masz nadzieje. 
Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany. 
Już letniczek pisany 
I uploteczki wniwecz, i paski złocone - 
Matczyne dary płone. 
Nie do takiej łóżnice, moja dziewko droga, 
Miała cię mać uboga 
Doprowadzić, nie takąć dać obiecowała 
Wyprawę, jakąć dała. 
Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę, 
Ociec ziemie bryłeczkę W główki włożył. 
Niestetyż, i posag i ona 
W jednej skrzynce zamkniona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz